Strony

poniedziałek, 26 lutego 2018

I

- Czy wszystkie dziewczyny w tych horrorach są tak samo głupie? - westchnęłam patrząc jak główna bohaterka oglądanego przeze mnie filmu idzie wprost w ramiona mordercy. - Przecież każda normalna osoba, która wie, że ktoś chce ją zabić pyta się czy ktoś jest w jej domu po usłyszeniu dziwnych dźwięków. - mruknęłam pod nosem rzucając garścią popcornu w telewizor.
- Dobrze, że jutro jest Twoja kolej sprzątania. - usłyszałam za sobą rozbawiony głos swojej przyjaciółki.
- Bo-rah, jak było na spotkaniu? - odwróciłam głowę by spojrzeć na dziewczynę opartą o framugę drzwi. Jej buzia była zaróżowiona, pytanie czy od chłodu czy może coś innego sprawiło, że kolor skóry dziewczyny przybrał taki odcień.
- Całkiem nieźle, okazało się, że nowi tekściarze nie są tacy głupi jak można było myśleć, więc nowy album chłopaków może powstać w ciągu dwóch miesięcy, a nie tak jak zakładaliśmy w ciągu pół roku. - dodała siadając obok mnie. Czuć było od niej alkohol i papierosy.
- Wali od Ciebie jak z gorzelni lala, leć się wykąp, a ja zrobię Ci coś do jedzenia, hm? - uniosłam brew kierując na nią swój wzrok.
- Mówiłam Ci już, że Cię uwielbiam? - posłała mi buziaka podnosząc się ciężko z sofy.
- Kilka razy Ci się zdarzyło. - roześmiałam się i podniosłam się zaraz po dziewczynie, by od razu skierować się do kuchni. Brunetka rzuciła buty w kąt i skierowała się do łazienki na dole. Po kilku minutach było słychać szum wody napuszczanej do wanny, więc spokojnie mogłam zająć się podgrzewaniem zupy dla przyjaciółki. W międzyczasie włączyłam radio by posłuchać wiadomości, ale gdy odezwała się moja komórka niestety musiałam je ściszyć. Dzwonił prezes, więc nie mogłam odrzucić połączenia, zwłaszcza, że zbliżała się druga w nocy, a prezes bez powodu o tej godzinie by nie dzwonił.
- Halo. - powiedziałam po odebraniu telefonu.
- Dabin, razem z Bo-rah natychmiast musicie przyjechać do biura. - odpowiedział poważnym tonem. Zmarszczyłam zmieszana brwi i spojrzałam w kierunku łazienki, gdzie było słychać jak moja przyjaciółka urządza sobie koncert.
- Co się stało? - zapytałam wyłączając gaz pod garnkiem, a następnie opuściłam kuchnię by wbiec na górę, gdzie znajdował się mój pokój.
- Mamy dość poważny problem, a jako członkinie zarządu powinnyście w tej chwili tu być. - powiedział twardo dając mi do zrozumienia, że nie mamy innego wyjścia. - Macie pół godziny, żeby się tu znaleźć. - dodał na koniec po czym się rozłączył. Westchnęłam ciężko i weszłam do swojego pokoju gdzie na szybko ubrałam się w garniturowe ciemne spodnie, do tego założyłam białą koszulę, którą wpuściłam w spodnie i na szybko zaczesałam włosy w sztywnego koka. Łapiąc buty spod biurka pobiegłam do pokoju przyjaciółki i złapałam dla niej czarną elegancką sukienkę, która kończyła się przy kolanach, wzięłam również dla niej rajstopy i zbiegłam na dół.
- Bo-rah! Wyłaź z tej łazienki! Jedziemy do biura! - krzyknęłam by usłyszała mnie gdy zakładałam na siebie płaszcz. Weszłam do łazienki, ponieważ nie zamykamy przed sobą drzwi i położyłam jej ubrania na pralce. - Mamy pół godziny, żeby się tam znaleźć. Nie wiem co się stało, nie pytaj, po prostu ubierz się i lecimy. - powiedziałam kierując na nią wzrok.
- Masz szczęście, że nie zdążyłam umyć włosów. - powiedziała marszcząc na mnie brwi. Wyszła z wanny, a ja natomiast opuściłam łazienkę, by dziewczyna w spokoju mogła się ubrać.
Powyłączałam wszystkie urządzenia w dormie i ustałam w korytarzu, przed lusterkiem by na szybko zrobić delikatny i naturalny makijaż.
- Dobra, jestem gotowa. - Bo-rah wychodząc z łazienki poprawiła włosy, które związała w kucyk i podeszła do mnie. - Dzięki za ubrania, chociaż to miałam z głowy. - roześmiała się na co i ja rozbawiona uniosłam kącik ust.
- Dobra, ubieraj buty, a ja wyprowadzę auto z garażu. - powiedziałam kręcąc z rozbawienia głową, a następnie opuściłam naszą dorme.
Czekając w samochodzie aż dziewczyna wsiądzie przejrzałam na szybko wiadomości by być może dowiedzieć się czegokolwiek na temat sprawy, która była tak pilna by w środku nocy jechać do siedziby firmy.
- Dobra, jedźmy, bo prezes urwie nam głowy. - Bo-rah wsiadła do auta i zapięła pasy, a ja od razu ruszyłam z naszego podjazdu kierując się w stronę firmy, która znajdowała się kilka kilometrów od nasze dormy.
Po dotarciu na strzeżony parking, wysiadłyśmy z auta i skierowałyśmy się do windy, która miała zawieźć nas od razu na piętro na którym znajdowało się biuro prezesa.
- Ciekawe co się stało, że prezes tak pilnie nas wezwał. - Bo-rah zmartwiona zaczęła bawić się swoimi paznokciami. Zawsze tak robiła gdy dopadał ją stres.
- Może chce nas zwolnić? - uniosłam brew kierując wzrok na jej delikatną buzię.
- Nawet sobie tak nie żartuj, Um Dabin! - mruknęła kierując na mnie swój wzrok.
- Ale ja mówię całkiem poważnie! - odparłam próbując się nie roześmiać. Rzuciła mi ostrzegawcze spojrzenie i nie odezwała się już.
Dotarłyśmy na odpowiednie piętro i w pośpiechu udałyśmy się do biura prezesa. Zapukałam do dużych, dębowych drzwi i po usłyszeniu 'proszę', w którym zwiastowało coś groźnego weszłyśmy do środka.
W gabinecie prezesa siedziała znana nam siódemka chłopaków, zmierzyłam wszystkich wzrokiem by sprawdzić czy z każdym z nich wszystko w porządku, po czym zauważyłam, że kostka naszego głównego tancerza jest w usztywnieniu. Od razu poczułam jak nerwy zaczęły we mnie buzować.
- Jung Hoseok! - uniosłam głos rzucając torebkę na wolną sofę. - Coś Ty zrobił do jasnej cholery? - podeszłam do niego i ukucnęłam by przyjrzeć się temu bliżej.
- Dabin, nie wściekaj się na niego, to nie jego.. - jego przyjaciel próbował jakoś załagodzić moje nerwy, ale krótkie i wściekłe spojrzenie, które mu rzuciłam sprawiło, że od razu zaprzestał wszelkim próbom.
- Pytałam co zrobiłeś. - spojrzałam na bruneta, który miał spuszczoną głowę i siedział w ciszy.
- Wziął udział w tańcach ulicznych. - lider zespołu spojrzał na mnie pełnym wyrzutu wzrokiem.
- Czy Ty kompletnie zgłupiałeś?! - Bo-rah złapała się za głowę zbliżając się do biurka prezesa, na którym bezceremonialnie usiadła.
- Jeśli nie zależy Ci na fanach to po prostu nam o tym powiedz i opuść zespół. - powoli się wyprostowałam, a Hoseok od razu uniósł na mnie swój wzrok.
- Dabin, to nie tak.. - zaczął się tłumaczyć, ale ja tylko pokręciłam głową.
- Dobrze wiesz, że wasz comeback zbliża się wielkimi krokami, a Ty tak lekkomyślnie się zachowałeś. - powiedziałam patrząc na niego. - Jeśli masz gdzieś fanów, wytwórnię i nas, a zależy Ci tylko na jakichś głupich przepychankach by udowodnić, że jesteś najlepszy to wybrałeś najlepszą drogę jaką tylko mogłeś. - dodałam zbierając swoje rzeczy z sofy.
- Dabin. - Min Yoongi spojrzał na mnie krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej. - Wiemy, że postąpił głupio, ale to nie znaczy, że masz prawo go tak traktować. - jego spojrzenie było karcące, ale nie zrobiło na mnie większego wrażenia.
- Jak na razie jedyne co zauważyłam to to, że nam bardziej zależy na waszym powrocie niż wam, ale przykro mi ani ja ani Bo-rah ani sam prezes za was nie wystąpimy, więc zacznijcie myśleć albo porzućcie swoje kariery i zajmijcie się tym co dla was jest najlepsze, bo to nie tak, że chcemy wam tylko pomóc! - mój podniesiony ton głosu zwiastował, że moje granice cierpliwości powoli się kończą. - Chcecie zasłużony odpoczynek i wakacje? To myślcie o tym, że macie miliony fanów, których nie możecie zawieść. Przykro mi, że wasza kariera nie jest usłana samymi różami, ale taka jest cena tego wszystkiego. Ruszcie czasami głowami albo nie mamy o czym więcej rozmawiać. - powiedziałam twardo wpatrując się w każdego z nich po kolei.
- Dabin. - pierwszy raz od naszego wejścia, odezwał się sam prezes. Spojrzałam na niego pocierając swoje skronie by odrobinę się uspokoić. - Wiem, że jesteś zdenerwowana, ale wezwałem was po to aby coś temu zaradzić, a nie byś prawiła im morały. - skinął głową w moim kierunku na co cicho westchnęłam.
- Rozumiem prezesie. - powiedziałam przymykając na chwilę powieki, po czym otworzyłam oczy i spojrzałam na przyjaciółkę. - Najważniejsze pytanie, co Ci powiedział lekarz? - skierowałam swój wzrok na bruneta, który ciągle się we mnie wpatrywał.
- Mam nosić to usztywnienie przez cztery tygodnie, a potem mam przyjechać na badanie kontrolę. - odpowiedział ściszonym tonem głosu. Pokiwałam głową i przeleciałam wzrokiem po zgromadzonych osobach.
- Jakieś pomysły? - przechyliłam delikatnie głowę kierując wzrok na lidera zespołu.
- Musimy dalej trenować, po prostu Hoseok nie będzie brał udziału w układaniu choreografii. - powiedział spokojnie, wpatrując się w przyjaciela.
- Co takiego? - brunet oburzony spojrzał na blondyna.
- To co słyszałeś, nie jesteś w stanie tańczyć, a jakaś kara Ci się należy za tak głupie zachowanie. - powiedział twardo rzucając starszemu wściekłe spojrzenie.
- I czego niby ma mnie to nauczyć? - chłopak podniósł się ze swojego miejsca, przytrzymując się oparcia fotela, na którym siedział.
- Odpowiedzialności, na przykład. - Namjoon również uniósł się ze swojego miejsca i zbliżył się do Hoseoka. - Zacznij myśleć albo opuść zespół. - pchnął przyjaciela z powrotem na jego miejsce i opuścił gabinet prezesa trzaskając za sobą drzwiami.

niedziela, 25 lutego 2018

Epilog

- Borah! - mój krzyk rozniósł się po całej dormie. - Gdzie do cholery są moje czarne szpilki?! - warknęłam kierując się do pokoju współlokatorki.
- Jasssu, po co tak krzyczysz? - dziewczyna uniosła brew kierując na mnie swój wzrok gdy stanęłam w drzwiach. Brunetka stała przed ogromnym lustrem, które jednocześnie było drzwiami jej szafy. Była ubrana w elegancką czarną sukienkę, a na stopach? Miała moje buty!
- Kiedy w końcu przestaniesz brać moje rzeczy bez pozwolenia? - warknęłam w jej kierunku krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
- Oj, Binnie, nie denerwuj się na mnie. - wydęła dolną wargę na co potarłam swoje skronie.
- Gdzie się dziś wybierasz? - uniosłam na nią ponownie wzrok, czując jak zdenerwowanie powoli ze mnie uchodzi.
- Na kolację, prezes chce mnie zapoznać z nowymi tekściarzami. - roześmiała się potrząsając wesoło swoją głową. Roześmiałam się i weszłam w głąb jej pokoju.
- Czyli mam rozumieć, że dzisiejszej nocy jestem sama? - zapytałam rozbawiona siadając na jej łóżku.
- Aish Ty. - parsknęła rozbawiona biorąc torebkę i płaszcz z fotela przy biurku. - Wrócę na noc, nie rób sobie nadziei. - wytknęła mi język i wyszła ze swojego pokoju.
- Miłej zabawy! - krzyknęłam nim usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, po czym opadłam na plecy, na łózko dziewczyny zastanawiając się co będę robić.